Niedziela - Pobudka z samego rana, szybkie śniadanie i ruszam. Niedzielny poranek oznacza, że jadę absolutnie pustymi drogami. Pogoda jest idealna: słońce i poranny chłód. Warto ujechać teraz jak najdalej, bo potem może być gorąco. Trasę nawiguję aplikacją mapy.cz i jedzie mi się naprawdę komfortowo.
Boczne drogi, niezłe nawierzchnie, piękne widoki. Po godzinie nieplanowany postój – wzdłuż drogi szpaler drzew obwieszonych czereśniami. Tego nie da się odpuścić: napycham się na zapas, jeszcze tylko pamiątkowa fotka pysznych czeskich czereśni i w drogę.
Ostatnie kilometry przed Brnem niezbyt przyjemne – muszę jechać główną drogą, wokół mnóstwo aut, w tym sporo ciężarówek. W końcu po 6 godzinach i 113 kilometrach dojeżdżam do Brna. Duże miasto wielkości naszego Wrocławia, ale nie takie ładne. Sporo ścieżek rowerowych.
Objeżdżam na rowerze centrum i na obiad wybieram fajną knajpkę w samym centrum. Obsługa nie ma nic przeciwko wprowadzeniu roweru do środka. Teraz czas na czeski posiłek regeneracyjny ;)
Z Brna wyjeżdżam bardzo komfortową trasą rowerową w kierunku Austrii i 3 godziny później dojeżdżam do Hrusovan koło granicy. Teraz wielkie żarcie, kąpiel, pranie ciuchów i spanie. Nocuję w malutkim prywatnym pensjonacie. Jestem tu jedynym gościem więc właściciele poświęcają mi sporo uwagi. Na wejściu proponują butelkę wina. Odmawiam :) Potem proponują coś do jedzenia – nie odmawiam ;)
Kwaterę znalazłem przez Airbnb i po raz kolejny przekonałem się, że to naprawdę dobry sposób na niedrogi i fajny nocleg. Ale o moich doświadczeniach z rowerowymi noclegami zrobię kiedyś osobny wpis.
Podsumowanie dnia: 163 kilometry, 1735 m przewyższeń, średnia prędkość 21 km/h.
Comments