top of page
  • notojade

Przez Szwajcarię Saksońską do Drezna i z powrotem

Zaktualizowano: 20 gru 2018

Drezno o świcie z rowerowego siodełka zobaczyłem zupełnie przypadkowo. Kiedy na początku lipca wracałem autobusem z rowerowej wyprawy do Budapesztu, o 4.30 miałem w Dreźnie przesiadkę na autobus do Wrocławia. Te półtorej godziny wykorzystałem na poranną przejażdżkę po mieście. Było pięknie i postanowiłem, że przy najbliższej okazji wrócę tu na rowerze.


Trzy tygodnie później plan został wdrożony w życie. Tym razem nie wyjeżdżam z Wrocławia, ale z uroczej Winiarni Hanna w Radomierzycach na granicy polsko-niemieckiej. Startuję w lipcową sobotę z samego rana. Nie ma żadnego problemu, żeby zostawić tam auto na najbliższe dwa dni. Po pysznym śniadaniu, które serwują gospodarze winiarni – ruszam w drogę.


Obok winiarni jest też okazała winnica. Można się poczuć jak we Francji :)

Najpierw krótki dojazd na most graniczny na Nysie Łużyckiej. Tu kończy się polski etap mojej podróży. Zaraz za granicą skręcam na wygodną ścieżkę rowerową i dojeżdżam do malutkiego miasteczka Ostritz i klasztoru Mariennthal.


Wąskotorówka z Zittau do Oybin. Świetna atrakcja dla dużych i małych

Odcinek z Zittau do Oybin i Jonsdorf to jedyny większy podjazd pierwszego dnia

Już pierwsze kilometry po zachodniej stronie granicy pokazują, że Saksonia to uroczy i przyjazny rowerzystom kraj. Miasteczko wygląda jak z bajki, rynek i ratusz śliczne i kolorowe. A wszystko kilkaset metrów od granicy!


Za klasztorem wygodna asfaltowa ścieżka rowerowa wije się wzdłuż przełomu Nysy Łużyckiej i po 24 kilometrach dojeżdżam do Zittau czyli Żytawy. Ponieważ byłem tu już wiele razy, szybko ruszam dalej. Ale wszystkim, którzy będą tu po raz pierwszy polecam spacer po uroczym rynku, jakieś jedzenie w jednej z lokalnych knajpek i fantastyczną przejażdżkę prawdziwą kolejką wąskotorową.


Zjazd nad Łabę zaliczony. Teraz będzie łatwo i płasko

Zittau to brama do górskiej części dzisiejszej podróży. Wjeżdżam w Góry Żytawskie. Jest malowniczo, pogoda fantastyczna, całkiem sporo ludzi na rowerach. No i pierwszy dzisiaj mocny podjazd. 12 kilometrów pod górę może trochę zmęczyć, ale wystarczy zwolnić i można jechać :) Po pół godzinie osiągam najwyższy punkt dzisiejszej trasy – 556 metrów nad poziomem morza i zaczynam 10-kilometrowy zjazd do granicy z Czechami.


Odcinek przez Czechy to niecałe 35 kilometrów, głównie z górki, chociaż mamy po drodze 4 hopki, które wymagają mocniejszej redukcji przełożeń. I taki właśnie efektowny i szybki zjazd kończę w miejscowości Hrensko nad Łabą, gdzie przekraczam granicę czesko-niemiecką. Przed samą granicą masa sklepów, sklepików, knajp. 81 kilometrów przejechane. Jesteśmy właśnie na granicy dwóch atrakcji turystycznych czyli Szwajcarii Czeskiej i Szwajcarii Saksońskiej. Akurat tutaj jest tłoczno, mnóstwo autokarów i tabuny turystów. Ale wystarczy zjechać nad Łabę i robi się sielsko.



Elberadweg czyli dobre asfalty i komfortowa jazda wzdłuż rzeki

Szwajcaria Saksońska! Tu się oddycha ;)

Teraz zaczyna się absolutnie płaski, 60-kilometrowy etap wzdłuż Łaby czyli Elberadweg. Jedzie się komfortowo, droga jest bardzo dobrze oznakowana, nawierzchnia bez zarzutu. Ten odcinek mogę z czystym sumieniem polecić początkującym rowerzystom. Podziwiamy urocze krajobrazy Szwajcarii Saksońskiej, mijamy piękne miasteczka Bad Schandau, Koenigstein, Kurort Rathen, Stadt Wehlen żeby na 114 kilometrze podróży dojechać do pełnej zabytkowych budowli Pirny. Stąd już tylko 20 kilometrów naprawdę łatwej i pięknej trasy do Drezna.


Na trasie jest też przeprawa promowa Halbestadt - Koenigstein



No to dojechałem do Drezna

Wjazd do centrum drogą rowerową wzdłuż Łaby jest naprawdę wart grzechu. Miasto z tej perspektywy wygląda efektownie. Nie ma też żadnego problemu, żeby rowerem zwiedzić całą starówkę i ścieżki rowerowe w centrum miasta.


Jazda na rowerze po Dreźnie to czysta przyjemność: mnóstwo ścieżek i uprzejmi kierowcy

Po triumfalnym objeździe Zwingeru jadę do hotelu koło dworca kolejowego i wielkimi zakupami w okolicznym Lidlu kończę pierwszy dzień mojego wypadu do Drezna.


Podsumowanie dnia: 141 kilometrów, 1034 metry przewyższeń, średnia prędkość 20 km/h.




Z Drezna do Polski czyli powrót skrótem, który wcale nie jest taki krótki


Z Drezna do Radomierzyc chcę wrócić najkrótszą trasą przez Stolpen, Neustadt in Sachsen i czeski Sluknov. Z hotelu wyruszam bardzo wczesnym rankiem. Niedziela – więc miasto jest zupełnie puste i można pojeździć środkiem ulicy w centrum Drezna :)


Wyjazd nie jest taki łatwy jak wczorajszy wjazd wzdłuż Łaby. Najpierw jadę ścieżką ale po drugiej stronie rzeki na Radeberger Vorstadt – kocie łby są takie wielkie, że jadę nie szybciej niż 10 km/h. Po kilku kilometrach GPS wyprowadza mnie na wygodną asfaltową drogę, ale po kilkuset metrach zaczyna się podjazd. I to jaki! Nie miałem pojęcia, że w Dreźnie mogą być takie górki.


Na króciutkim odcinku wspinam się ze 106 metrów nad poziomem morza w dzielnicy Loschwitz na 287 w Oberloschwitz i Buehlau. Jadę i nie wierzę oczom: kolejka górska. Nie tego się tutaj spodziewałem. Miało być szybko i krótko do domu a tu jest co jechać. Po 25 kilometrach od startu mijam piękny zamek w miasteczku Stolpen. Wygląda naprawdę imponująco. I taka jest w zasadzie cała trasa powrotna do Polski.


Wykres wysokości wygląda jak zęby piły: cały czas góra-dół-góra. Ale jedzie się naprawdę dobrze: pusto, niezła pogoda i piękne saksońskie krajobrazy. Mimo, że planowałem szybki i krótki powrót to zajęło mi to ponad pięć godzin. Trasa powrotna okazała się dosyć wymagająca.


W południe dojeżdżam do Winiarni Hanna, pochłaniam mój ulubiony obiad: Łapę Szefa czyli gigantycznych rozmiarów kotlet schabowy z ziemniakami. Teraz jeszcze półtorej godziny w samochodzie i po południu melduję się we Wrocławiu.


Podsumowanie dnia: 100 kilometrów, 1150 metrów przewyższeń, średnia prędkość 19 km/h.




Wyjazd do Drezna to klasyczny dwudniowy wypad krajoznawczy. Pierwszy dzień z mocnym akcentem w Górach Żytawskich i potem łatwe pedałowanie wzdłuż Łaby, drugi znacznie krótszy, ale bez płaskich odcinków. Obydwa etapy można potraktować jako wypady jednodniowe i z Drezna wrócić pociągiem albo autobusem.

bottom of page