ALPE – ADRIA 2025
- notojade
- 6 lis
- 5 minut(y) czytania

Alpe – Adria uchodzi za jeden z najpiękniejszych szlaków rowerowych w Europie. Ta nieco ponad czterystukilometrowa trasa rowerowa łącząca austriacki Salzburg z Grado nad Adriatykiem we Włoszech, słynie z fantastycznych widoków i zapierających dech w piersiach krajobrazów, od górskich szczytów i dolin po wybrzeże.
Ponieważ 400 kilometrów to dla nas trochę za mało, postanowiliśmy wspólnie z Romanem Szełemejem, że zrobimy nasz własny wydłużony wariant Alpe – Adria PLUS, czyli ponad 800 kilometrów z Pragi do Triestu. A po drodze zaliczymy oczywiście całą oficjalną trasę Alpe- Adria.

Dojazd do Alpe-Adria
czyli czeskie kopce dają nam nieźle popalić

1 sierpnia 2025
Praga – Kamyk nad Vltavou (76 km)
Wyprawę zaczynamy we Wrocławiu. Pakujemy się na pokład autobusu, który szybko dowozi nas na dworzec Florenc w Pradze. Po drodze cały czas leje, ale Praga wita nas niezłą pogodą. Sporo chmur, ale jest sucho i przyjemnie ciepło. Zaczynamy od wizyty na Moście Karola, gdzie zakończyliśmy kilkanaście miesięcy temu weekendową wycieczkę rowerową z Wałbrzycha do Pragi.

Pierwszego dnia jedziemy z Pragi na południe wzdłuż Wełtawy. Ponieważ autobus dowiózł nas do Czech po godzinie 14 – robimy tego dnia tylko 76 kilometrów. Trasa nie jest płaska – prawie 900 metrów przewyższeń zmusza nas do intensywnej pracy. Za to pogoda jest tego popołudnia idelana: trochę chmur, 20 stopni, słaby wiaterek. Na nocleg w pensjonacie Vltavin (nad samą Wełtawą oczywiście) dojeżdżamy prawie na koniec dnia. Zamawiamy wielką kolację i zasypiamy czekając na kolejny dzień pełen wrażeń.

2 sierpnia 2025
Kamyk nad Vltavou – Ceske Budejovice (97 km)
Drugi dzień pozbawia nas złudzeń. Pogoda jest coraz gorsza i prawie cały czas jedziemy w deszczu. Jest ciemno, zimno i naprawdę nieprzyjemnie. Na dodatek czeskie kopce (słynne wśród kolarzy) dają nam naprawdę mocno w kość. Na stukilometrowym odcinku do Czeskich Budziejowic robimy ponad kilometr podjazdu. To naprawdę sporo, szczególnie przy takiej paskudnej pogodzie.
Na szczęście trasa wzdłuż Wełtawy jest bardzo atrakcyjna. Widoki – mimo deszczu są niezłe, a my żyjemy nadzieją, że w Czeskich Budziejowicach trochę odpoczniemy i ruszymy dalej przy trochę lepszej pogodzie.

3 sierpnia 2025
Ceske Budejovice – Linz (101 km)
Poranek trzeciego dnia naszej wyprawy jest pogodny i wydaje się, że czeka nas dzień fajnej jazdy. Niestety życie szybko weryfikuje nasze złudzenia. Odcinek do Linzu ma 101 kilometrów, ale aż 1510 metrów różnicy wzniesień. Naprawdę trzeba się tutaj napedałować. No i deszcze, które nas co chwila łapią nie ułatwiają jazdy.


Na szczęście przed Linzem pogoda się poprawia i ostatni odcinek, jedziemy komfortową Donauradweg wzdłuż Dunaju. A Linz okazał się piękny i wart zwiedzania.

4 sierpnia 2025
Linz – Salzburg (138 km)
Z Linzu wyjeżdżamy bardzo wcześnie, ponieważ przed nami 137 kilometrów do Salzburga i prognoza ostrzega przed silnym deszczem w drugiej części dnia. I prognoza się niestety nie sprawdza , bo lać zaczyna już po pierwszej godzinie jazdy. Tego dnia naprawdę zmarzliśmy. Było 12-13 stopni i morale naszej wyprawy zaczęło podupadać.

W końcu – po 12 godzinach od startu – dotarliśmy do Salzburga. Cali przemoczeni i zmęczeni. Do tego okazało się, że moja elektronika czyli powerbank i ładowarka do telefonu przemokły i przestały działać.
Te pierwsze cztery dni trasy dojazdowej do szlaku Alpe – Adria dały się nam naprawdę mocno we znaki. Etapy nie były może specjalnie długie, ale ciężkie podjazdy i kiepska pogoda mocno nas wymęczyły.
Teraz przed nami właściwy cel naszej podróży, czyli słynna Alpe – Adria.
Alpe – Adria
czyli jedna z najpiękniejszych tras rowerowych jaką przejechałem

5 sierpnia 2025
Salzburg – Bockstein – Mallnitz (109 km)
Pierwszy dzień na oficjalnej trasie Aple – Adria to piękne widoki na Alpy i 109 kilometrów pod górkę. Na szczęście podjazdy, chociaż miejscami naprawdę strome i wymagające ciężkiej pracy, da się spokojnie przejechać, nawet obciążonym rowerem. Mam tu też dobrą wiadomość dla mniej zaprawionych w boju: spotkaliśmy na tej trasie mnóstwo turystów na rowerach elektrycznych. Dla nich te ciężkie podjazdy były z pewnością nieco mniej stresujące niż dla nas 😉
Wyjazd z Salzburga jest bardzo malowniczy. Jedziemy wygodną trasą wzdłuż rzeki. Pogoda jest zupełnie inna niż w poprzednich dniach. Słońce i ciepło poprawiają nam humory.


Po 109 kilometrach i naprawdę wymagającym podjeździe w końcówce, dojeżdżamy do Bockstein, gdzie kończy się droga i przesiadamy się na specjalny pociąg, który 11-kilometrowym tunelem przewozi nas do Mallnitz po południowej stronie Alp. Ponieważ do Bockstein dojechaliśmy o zmroku, jedziemy ostatnim pociągiem i jesteśmy jedynymi pasażerami tego gigantycznego (liczącego chyba 16 wagonów) składu. Ale sam pociąg robi wrażenie. Są specjalne wagony do przewozu aut i wagony rowerowe. Podróż kosztuje 12,40 euro za osobę + rower, trwa zaledwie kilkanaście minut i późnym wieczorem meldujemy się w Mallnitz, gdzie mamy nocleg.

6 sierpnia 2025
Mallnitz – Villach (80 km)
Odcinek z Mallnitz do Villach ma tylko 80 kilometrów, a do tego spora część trasy jest z górki. 😊 Po starcie z Mallnitz zaczyna się widokowy zjazd. W ciągu kilkunastu minut zjeżdżamy z 1200 na 600 metrów nad poziomem morza! Można więc podziwiać alpejskie panoramy pędząc 60 kilometrów na godzinę.

Pogoda tego dnia jest zupełnie inna. Bardzo ciepło, słońce. Absolutnie relaksujący etap. Końcówkę do Villach jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż Drawy. Miasto piękne, na dobranoc delektujemy się pysznymi lodami.

7 sierpnia 2025
Villach – Udine (128 km)
Tego dnia przekraczamy granicę austriacko-włoską. Najpierw około 30 kilometrów lekkich podjazdów. Ruch rowerowy jest tu naprawdę spory. I co ciekawe – większość to turyści na rowerach elektrycznych i z sakwami. Ścieżka rowerowa jest szeroka i naprawdę komfortowa. No i jedzie się bezstresowo.

Ale prawdziwe szaleństwo zaczyna się po włoskiej stronie granicy. Do Udine niecałe 100 kilometrów, a szlak jest tu poprowadzony trasą dawnej linii kolejowej. A więc łuki są łagodne, jedziemy przez centra miasteczek i wsi, a asfaltowa nawierzchnia – gładka jak stół. A do tego – prawie cały czas jedzie się lekko z górki! No i te widoki!!! Ten odcinek gorąco polecam każdemu – również tym mniej doświadczonym turystom rowerowym. Bo mamy tu maksymalne nagromadzenie pozytywnych wrażeń i jeśli tylko pogoda dopisze (tak jak nam) to nie zapomnicie tego miejsca do końca życia.


My dojeżdżamy tego dnia aż do Udine, ponieważ Roman jeździ tam od kilkunastu lat i obiecuje, że pokaże mi knajpę z genialnym jedzeniem. No i faktycznie. Ten fantastyczny rowerowy dzień kończymy pyszną włoską kolacją. Jest idealnie. Można iść spać.

8 sierpnia 2025
Udine – Grado (54 km)
To ostatni etap oficjalnego szlaku Alpe – Adria. Trasa wiedzie przez piękne włoskie wsie. Wenecja Julijska jest tu naprawdę malownicza. Przejeżdżamy też przez niezwykłe miasteczko Palmanova. To renesansowe miasto-twierdza, zbudowane na planie sześciokąta, robi na nas wielkie wrażenie.
A do Grado wjeżdżamy efektowną 5-kilometrową groblą – po obu stronach mamy morze, a przed nami piękne miasteczko, które stanowi oficjalny punkt końcowy Alpe-Adria. Przemykamy szybko przez centrum i zajeżdżamy na zatłoczoną piaszczystą plażę. Ludzi jest tu mnóstwo, ale od razu czujemy, że to nie Bałtyk, ponieważ… nie ma parawanów 😉
Włoski bonus w nagrodę

9 sierpnia 2025
Grado – Triest (56 km)
Etap do Triestu do nasza premia za przejechanie Alpe – Adria. Etap jest krótki, pogoda piękna, a widoki na Alpy Julijskie i Adriatyk fantastyczne. Po drodze przejeżdżamy przez Monfalcone – nadmorskie miasteczko, które słynie ze stoczni, w której zbudowano przed wojną słynny polski liniowiec Stefan Batory.

Ostatnie kilometry przed Triestem droga wiedzie wysokim nadmorskim klifem, więc mamy niesamowitą panoramę wybrzeża, a zaraz za tablicą TRIEST wpadamy na miejską plażę, gdzie robimy spontaniczny postój i bierzemy kąpiel w ciepłym Adriatyku.

Potem jeszcze kilka kilometrów do centrum i kończymy naszą wyprawę na Placu Jedności Włoch. Robimy pamiątkowe zdjęcia, zjadamy ogromną włoską pizzę i wieczorem wsiadamy we Flixbusa, którym wracamy do Pragi. Potem szybka przesiadka na autobus do Wrocławia i po kilkunastu godzinach od startu w Trieście, meldujemy się we Wrocławiu.
Podsumowując. Przejechaliśmy w sumie 837 kilometrów, w tego trochę mniej niż połowa tego dystansu to szlak Alpe - Adria. Czy było warto? Zdecydowanie tak!























































































































































Komentarze