Po noclegu w Tennant Creek, dzień zacząłem wyjątkowo wcześnie. Już o 3.30 miałem zdalne posiedzenie zarządu Dolnośląskiego Związku Kolarskiego. We Wrocławiu była 20, u mnie środek nocy😎 Ale mimo trudnej pory, udało się szybko załatwić sprawy związkowe i już po 5 ranosiedziałem na rowerze.
Od startu poczułem, że będzie ciężko. Taki dzień zawsze się zdarzy na wyprawie. Kiedy wieje ostry wiatr z przodu, jedzie się bardzo powoli. Tym razem nie dość, że podmuchy przeszkadzają w jeździe, to jeszcze niosą kolejne fale gorąca. Od razu siada psychika. Czyli po prostu nic się nie chce🫣
Ale właśnie na tym polega rowerowa przygoda. Czasami można bez problemu przejechać 200 kilometrów, a bywają dni, że ledwo uda się wycisnąć 100 kilometrów. Dzisiaj było 120 km w upale i pod wiatr. Byłem taki zmachany, że jak już dojechałem do hotelu, to wziąłem prysznic i zasnąłem na półtorej godziny. Kompletnie mnie odcięło! Dopiero jak się obudziłem, to zjadłem obiad i rozpocząłem popołudniowe życie 😎
Atrakcją dnia były Devils Marbles - niezwykłe formacje skalne w kształcie gigantycznych głazów. Trochę zjechałem z trasy, żeby je zobaczyć, ale naprawdę było warto😎
Comments