Ponieważ dostałem sporo pytań o sprzęt, koszty i organizację wyjazdu do Triestu, przygotowałem krótkie kompendium, dzięki któremu każdy z Was może sobie bez problemu zorganizować taką wyprawę. Najpierw opowiem trochę o sprzęcie, bo źle dobrane wyposażenie albo zepsuty rower może zrujnować najpiękniejszy wyjazd. Potem zdradzę co zabrać i dlaczego tak mało potrzeba w podróży 😉 No i na koniec kwestia noclegów, powrotów, nawigacji, ubezpieczenia i kosztów dodatkowych. Zapraszam!
ROWER
Najważniejszy jest oczywiście rower. Od kilku lat jestem wierny marce Specialized https://www.specialized.com/pl i tak też było tym razem. Pojechałem na gravelowym Specialized Diverge, który sprawdził mi się też w tamtym roku na wyjeździe z Wrocławia do Lizbony.
Wielką zaletą tego Speca jest geometria, która daje możliwość szybkiej jazdy przy wygodnej pozycji. Nie jestem na nim zbyt pochylony, co przy 8 godzinach na siodełku dzień po dniu, ma ogromne znaczenie.
Po drugie ma bardzo wydajne hydrauliczne hamulce tarczowe Shimano GRX600, które pozwalają mi bezstresowo zjeżdżać ze sporych górek.
Trzecia – moim zdaniem bardzo ważna cecha – to możliwość założenia naprawdę szerokiej opony. Dla mnie wystarczające jest półtora cala, które zapewnia niezły komfort i przyczepność po zjechaniu z asfaltu, ale można tam zmieścić nawet nieco szersze gumy.
No i to pierwszy rower wyprawowy, na którym odważyłem się pojechać tylko z tylną przerzutką. Mam zestaw 1x11 Shimano RX812GX, który pozwala mi na podjeżdżanie sporych górek. Podczas wyprawy do Włoch obciążonym Specem wjeżdżałem na 16-procentowe sztajfy i to bez większego bólu. Tu jednak ważna uwaga: jeśli planujecie naprawdę duże obciążenie roweru ciężkimi sakwami, trzeba rozważyć klasyczny model z dwoma przerzutkami.
Przy rowerze do długodystansowych podróży niezbędna jest duża liczba punktów montażowych. Tu jest naprawdę dobrze: dwa miejsca na bidony w ramie, jeden pod ramą, możliwość montażu dodatkowych bidonów albo bagażnika na przednim widelcu, a także otwory do przykręcenia błotników. No i mamy jeszcze dwa punkty do zamocowania torebki na górnej rurze ramy. To daje w sumie naprawdę spore możliwości przygotowania bicykla pod swoje wyjazdowe potrzeby.
Na koniec wisienka na torcie: ten rower ma bardzo wydajną amortyzację FutureShock 1.5. Amortyzator między mostkiem a widelcem naprawdę działa – przy dłuższej jeździe szutrowej albo po kostce zaczyna się doceniać takie rozwiązanie. Ręce zdecydowanie mniej cierpią.
PRZYGOTOWANIE ROWERU DO WYPRAWY
Jak już pisałem, rower na potrzeby konkretnej wyprawy trzeba przygotować. W moim nowiutkim Specu, zaraz po tym jak odebrałem go ze sklepu https://immotion.pl/ zamontowałem siodełko Brooks B17. To klasyczny skórzany produkt brytyjskiej firmy, robiony od ponad stu lat, który podbił moje serce i tyłek. Jeżeli zamierzacie spędzać na rowerze długie godziny, warto rozważyć ten zakup. Na początku nowe siodło jest twarde i niezbyt wygodne, ale po jakichś 500 kilometrach dopasowuje się do naszej anatomii i jedzie się niesamowicie wygodnie. Najlepszą rekomendacją niech będzie moja ubiegłoroczna wyprawa do Lizbony, kiedy spędziłem na rowerze cały miesiąc i nie skarżyłem się na jakiekolwiek otarcia czy bóle tego szlachetnego miejsca, które łączy nogi z plecami. Dla mnie https://www.brooksengland.com/ to absolutny hit!
Do Triestu pojechałem na oponach Schwalbe Marathon Plus o szerokości 1,5 cala. Są wprawdzie dosyć ciężkie, ale dzięki wkładce antyprzebiciowej - naprawdę niezawodne. Podczas ostatniego wyjazdu nie złapałem żadnej gumy, podobnie było na wyjazdach do Azji. Na Marathonach przejechałem wtedy bez defektu przez: Singapur, Malezję, Tajlandię, Kambodżę i Wietnam. Dopiero w czasie wyjazdu do Lizbony moje Marathony uległy kolcom jakichś roślin, które czaiły się na poboczach dróg w południowej Europie. Na poniższych zdjęciach widok mojego Speca w czasie zmiany dętki i kolce, które pokonały moje https://www.schwalbe.com/ pod Lizboną w sierpniu 2021.
Kolejną niezbędną modyfikacją są błotniki, najlepiej jak najdłuższe. W czasie ulewy docenicie każdy centymetr długości waszych chlapaczy. Ja mam lekkie i całkiem ładne błotniki niemieckiej firmy SKS https://www.sks-germany.com/. Montaż był upierdliwy i zajął kilka godzin, ale jak już są dopasowane, to naprawdę robią robotę. Piszę to i sam się dziwię, że przez tyle lat nie chciałem jeździć z błotnikami, albo zakładałem tylko takie minimalistyczne chlapacze. Teraz to dla mnie element niezbędny w rowerze.
Trzeba też zadbać o porządne oświetlenie roweru. Kiedyś nie przywiązywałem do tego wagi, ale od kiedy kilka razy musiałem kończyć odcinek trasy w nocy – zawsze mam ze sobą solidne lampy. Polecam takie, które można ładować przez USB, bo to najlepiej sprawdza się w podróży. No i koniecznie dzwonek. Kiedy podjeżdżacie rowerem pod jakąś turystyczną atrakcję, nic lepiej nie zrobi Wam miejsca niż dobry dzwonek.
A jeżeli chcecie zadbać o swoje bezpieczeństwo, to koniecznie jedźcie z lusterkiem. Na rynku wybór jest ogromny. Teraz używam bardzo sprytnego lusterka, które wkręca się zamiast korka trzymającego owijkę kierownicy.
Z kolei na wyjazd do Azji, gdzie część trasy po Tajlandii przejechałem w ruchu lewostronnym, a po przekroczeniu granicy z Kambodżą ruch wrócił na dobrą prawą stronę 😊, przydało się lusterko mocowane do kierownicy paskiem na rzep. Przystosowanie roweru do zmiany z lewo- na prawostronny trwało jakieś 15 sekund. Opis z przekraczania tej egzotycznej granicy i zabawę w zamianę lusterka znajdziecie tutaj: https://www.notojade.pl/post/chi%C5%84ski-nowy-rok-i-jestem-w-kambod%C5%BCy
BAGAŻE
Od lat jeżdżę na lekko czyli nie używam bagażników i dużych sakw. Zamiast tego mam małe torby bagażowe mocowane do ramy. Bikepacking daje większą frajdę z jazdy bo rower jest lżejszy i prowadzi się prawie jak „golas” bez obciążenia. Ale jest też druga strona medalu. Trzeba się nauczyć zabierać naprawdę minimalną ilość wyposażenia.
No to po kolei: jakie mam sakwy i co w nich wożę.
Torba podsiodłowa Blackburn Outpost Seat Pack 11, jak sama nazwa wskazuje ma 11 litrów pojemności. Sakwa https://www.blackburndesign.com/p/outpost-bike-seat-pack-dry-bag/350170000100000046.html sprawdza mi się od lat, ponieważ składa się z dwóch części: uprzęży, którą mocujemy do siodełka i ramy oraz wodoodpornego worka, w którym są nasze rzeczy. To duża wygoda, bo możemy wyjąć sam worek transportowy a uprząż pozostaje na rowerze. Ponieważ ta część naszego bagażu będzie bardzo wysoko – nawet powyżej linii siodełka – pakuję tam ubrania, bo są lekkie, a worek jest w 100% wodoszczelny.
Torba pod ramę Blackburn Frame Bag Large o pojemności 5 litrów jest dosyć nisko i w centralnym punkcie roweru. Dlatego pakuję tam najcięższe rzeczy, na przykład dętki, klucze do roweru, powerbank i zapasowe akumulatory do kamery. https://www.blackburndesign.com/p/outpost-large-bike-frame-bag/350170000100000047.html to też doskonałe miejsce do schowania worka z wodą. Od lat używam camel baka o pojemności 2 litrów. Mój system jest taki, że w tym worku https://camelbak.online/p/buk%C5%82ak-camelbak-crux-2l-reservoir mam zawsze czystą wodę, a w bidonie (lub bidonach) jest izotonik lub elektrolity. Worek z wodą to duża wygoda. Rurkę z ustnikiem przymocowuje się do kierownicy i w każdej chwili możemy wziąć łyka wody, nawet na stromym podjeździe. Torba ma też płaską kieszonkę, w której wożę dokumenty i pieniądze.
Do widelca mam przymocowane dwie malutkie torby firmy Ortlieb Fork-Pack o pojemności 4 litrów każda. https://www.ortlieb.com/en_us/fork-pack+F9991 montuje się na zatrzask i są całkowicie odporne na deszcz. Staram się tam wozić cięższe rzeczy, do których można się łatwo dostać na postoju. W moim przypadku pakuję tam elektronikę (kable, ładowarki, zapasowe lampki), kosmetyki, lekarstwa, odżywki i drobiazgi do ubrania, które mogą być potrzebne w czasie jazdy (rękawki, kamizelka, owiewka, buff).
Na górze ramy mam litrową torebkę Roswheel, w której wożę GoPro, czasami powerbank (jeżeli nie jedzie akurat w sakwie pod ramą) i drobne przekąski.
UBRANIA
Jeżeli jesteś w stanie spakować cały swój dobytek do tych torebek, to bikepacking jest dla Ciebie. Jeśli nie jesteś pewnien, załączam listę ubrań, które zabrałem na wyjazd do Triestu. No i dokładnie to samo zabrałem na czterokrotnie dłuższy wyjazd do Lizbony.
Kolarskie ciuchy: 2 pary spodenek z pampersem, 3 koszulki, 2 potówki, 2 pary skarpet, rękawki ciepłe, rękawki białe UV, nogawki, buff, kamizelka, ultralekka kurtka przeciwdeszczowa z windstoperem, rękawiczki pełne i rękawiczki bez palców, ochraniacze na buty i cienka czapka pod kask. Do tego oczywiści buty kolarskie, kask i okulary.
Ciuchy cywilne: 1 koszulka, spodnie z odpinanymi nogawkami, sandały biegowe http://monksandals.com/, cienki polar, 1 slipy I TO WSZYSTKO! Gwarantuję, że każdy kolejny ciuch to będzie błąd i balast, który niepotrzebnie obciąży Wasz rower.
NOCLEGI
Nie wożę namiotu, dzięki temu mam naprawdę lekki i zwrotny rower, ale w związku z tym sypiam w turystycznych hotelach lub na prywatnych kwaterach. Z reguły rezerwuję noclegi z dnia na dzień lub nawet na bieżącą noc przez https://www.booking.com/. Sporadycznie, gdy na Bookingu nie ma nic ciekawego, korzystam też z serwisu https://www.airbnb.pl/, który ma szeroką ofertę kwater prywatnych. Czasami trafiałem tu na prawdziwe okazje, na przykład nocleg w superdrogim Singapurze kosztował mnie 60 złotych 😊 No i w czasie wypraw do Azji korzystam też z serwisu Agoda, który jest lokalnym odpowiednikiem Booking.com.
Jak wyglądały ceny przy ostatnim wyjeździe do Triestu? W Długopolu Zdrój nocowałem w domu wczasowym za 90 zł ze śniadaniem (smacznym!). Hotelik dwugwiazdkowy w centrum Brna również ze śniadaniem kosztował 160 złotych. Potem hotel w Wiedniu za 200 PLN i Stadthotel w Pinkafeld za 300 złotych ze śniadaniem. Bardzo wygodny pokój w pensjonacie w Mariborze kosztował mnie 160 zł, a hotel Meksiko w Lublanie zażyczył sobie 244 zł za noc. Finałowy nocleg w hotelu Roma w Trieście kosztował 420 zł ze śniadaniem, ale zależało mi na noclegu w samym centrum i nad morzem, bo stamtąd miałem rano autobus do Polski.
Jaki z tego wniosek? Trochę takie spanie kosztuje i można nocować taniej w hostelach, gdzie ceny oscylują koło 10 – 15 euro za noc. Można też zabrać namiot i próbować spać trochę na dziko i trochę na kempingach. Ja jednak zdecydowanie preferuję wariant nocowania w hotelach, bo po kilku godzinach jazdy lubię sobie wygodnie odpocząć 😊
TRANSPORT ROWERU
Jeżeli nasza trasa nie jest pętlą, trzeba będzie jakoś wrócić z miejsca, do którego dojedziemy. W Europie nie ma z tym problemu. Z większości miast dolecimy do Polski tanimi liniami albo dojedziemy autobusem.
Z Triestu wracałem Flixbusem. Bilet dla pasażera i roweru kosztował 380 zł. Podróż trwała wprawdzie długo – bo aż 20 godzin i miałem przesiadkę w Budapeszcie, ale roweru nie trzeba rozkładać i pakować, ponieważ autobus miał specjalny bagażnik rowerowy. Jednak nie każdy autobus ma bagażnik na rowery i trzeba to sprawdzić przy kupnie biletu. W aplikacji https://www.flixbus.pl/ trzeba wstawić opcję liczby pasażerów i liczby rowerów i wtedy wyszukiwarka pokaże nam, które autobusy na danej trasie mają miejsca rowerowe.
Z kolei z wyprawy do Lizbony wracałem samolotem Ryanaira. Bilet dla mnie i roweru kosztował nieco ponad sto euro. Zaletą tego rozwiązania jest krótki czas podróży, wadą to, że rower musimy zapakować w karton i jakoś całą tę pakę przetransportować na lotnisko. Rada dla wygodnych albo leniwych: specjalny karton dostaniecie w sklepie rowerowym w każdym miejscu na świecie. Ja polecam zlecić też takiemu sklepowi profesjonalne zapakowanie roweru. Umawiam się z takim sklepem wcześniej, podjeżdżam z całym wyposażeniem i pakują do kartonu wszystko razem z sakwami. Naprawdę warto i nie jest specjalnie drogo. Kosztowało mnie to dwa lata temu w Bangkoku 5 dolarów a ostatnio w Lizbonie 10 euro.
Uważam, że wariant autobusowy, jeśli nie trwa nieprzyzwoicie długo, jest chyba jednak wygodniejszy. A przesiadka, taka jak ostatnio w Budapeszcie, to okazja do przejażdżki, która może być całkiem miłym urozmaiceniem długiej podróży.
UKŁADANIE TRASY I NAWIGACJA NA TRASIE
Żeby ułożyć ciekawą trasę możecie podpatrzeć jak to robią inni. Blogi podróżnicze są pełne takich inspiracji. Jak już macie wstępny pomysł, warto sprawdzić jak będzie wyglądać możliwość przejazdu waszej trasy rowerem. Do tego najlepiej używać specjalistycznych aplikacji albo stron internetowych. Ja gorąco polecam https://www.komoot.com/ albo https://pl.mapy.cz/. Obydwie pokazują przebieg trasy rowerowej, który często różni się bardzo od wariantu samochodowego. Mają też profile wysokościowe, a te są naprawdę przydatne. Wiadomo, że jak będzie płasko albo z góry, to etap może być dłuższy niż odcinek z mocnymi podjazdami.
Tak zaplanowaną trasę możecie zapisać i nawigować bezpośrednio ze swojego smartfona. Ja właśnie stosuję taką metodę, ponieważ telefon służy mi za lokalne centrum dowodzenia na wyprawie. To znaczy dzwonię, mailuję, bloguję i obsługuję media społecznościowe w tego samego urządzenia 😊No i oczywiście rezerwuję z niego noclegi. Trzeba tylko pamiętać, że telefon będzie zżerał dużo prądu więc musicie mieć ze sobą powerbank. Jest jednak wada takiej nawigacji: w czasie silnego deszczu ekran dotykowy telefonu głupieje i wtedy dobrze mieć jednak możliwość skorzystania z klasycznej rowerowej nawigacji. No chyba, że zrobicie tak jak ja ostatnio pod Brnem: jak leje robię przerwę i to najlepiej w knajpie ze smażenym syrem 😉
UBEZPIECZENIE
Zawsze jadę z polisą ubezpieczeniową. Nawet jeśli to krótki wyjazd na Majorkę, to polisa musi być. Jeżeli jesteśmy na wyprawie w krajach Unii Europejskiej trzeba też oczywiście zabrać kartę EKUZ, którą dostaniecie bezpłatnie w lokalnym oddziale NFZ (https://www.nfz.gov.pl/dla-pacjenta/nasze-zdrowie-w-ue/leczenie-w-krajach-unii-europejskiej-i-efta/jak-wyrobic-karte-ekuz/). Co do polisy: wybierajcie maksymalne warianty, ponieważ w razie wypadku pomoc za granicą może być naprawdę kosztowna, a sama polisa to w porównaniu z tym minimalny wydatek. Moja polisa PZU Wojażer https://www.pzu.pl/dla-ciebie-i-rodziny/majatek-podroze-oc/podroze/ubezpieczenie-wyjazdu-turystycznego na ostatni wyjazd do Triestu kosztowała 57 złotych i obejmowała koszty leczenia do 200 tysięcy i OC do 300 tysięcy złotych. Niewiele więcej płaciłem za polisy przy wyprawach do Azji. A tam koszty leczenia w dobrej klinice mogą tam być rujnujące.
WARTO SPRÓBOWAĆ
Wyposażeni w tę wiedzę, możecie spokojnie planować swoją podróż marzeń. I naprawdę nie ma się czego bać. Jeżeli jednak obawiacie się skoku na głęboką wodę, zróbcie najpierw malutką wyprawę. Takie 2-3 dnia na rowerze da przedsmak wielkiej przygody i pomoże się przygotować na długie epickie eskapady.
Dziękuję wrocławskiej firmie Immotion https://immotion.pl/ za przygotowanie mojego Specialized Diverge do tej wyprawy 😊
Wszystko świetnie opisane! Bardziej przydatne informacje, dziękuję ;)