top of page
notojade

Pine Creek czyli gorączka złota


Znowu upalny dzień i kolejne kilometry za mną. Wiedziałem, że Australia to kontynent, gdzie poza miastami prawie nie ma ludzi, ale i tak jestem kompletnie zaskoczony, jak bardzo tu pusto. Gdyby nie droga, na której mijają mnie wielkie pociągi drogowe, to przez całe dnie nie widziałbym czlowieka😎 Za to spotkałem dzisiaj stado bawołów, które chyba trochę wystraszyłem, bo uciekały jak szalone.

Dziś wyjechałem z Adelaide River objuczony wielkim zapasem wody i jedzenia, bo następny punkt, w którym można uzupełnić bidony jest w Pine Creek, czyli miasteczku, gdzie dzisiaj śpię.

Pine Creek to typowa australijska dziura. 300 mieszkańców, a w centralnym miejscu pub, który jest jednocześnie motelem, sklepem i stacją benzynową. I mimo tego, jest to czwarte co do wielkości miasto, na trasie Stuart Highway między Darwin a Alice Springs🤣

Ale miasteczko ma piękną historię, bo pod koniec XIX wieku  znaleziono tu złoto Potem okazało się, że są tu spore pokłady rudy cyny. Dziś nie ma już gorączki złota i cyny. Pozostała smętna mieścina i malutkie muzeum że starym szybem i zardzewiałymi maszynami.

Moja wczorajszą strategia się sprawdziła. Pobudka nad ranem i wyjazd przed świtem, to najlepsza ucieczka przed upałem. Jeżeli uda się, tak jak mi dzisiaj, zjeść na stacji benzynowej gorącą kanapkę, to dzień musi być udany😊

Do 9 rano jedzie się komfortowo. Gorąco robi się około południa. Ale wtedy jestem już blisko mety 😎





Comments


bottom of page