Środa, 22 czerwca 2022
Noc w Edison jest krótka, bo ciągle jeszcze walczę z jet lagiem. Wstaje przed świtem i razem ze wschodem słońca ruszam na zachód.
Jedzie się bardzo wygodnie. Część trasy to lokalne albo nawet osiedlowe drogi, jak zjeżdżam na główną arterię to mam do dyspozycji szerokie pobocze.
Po około godzinie wjeżdżam do Princeton, uroczego miasteczka uniwersyteckiego. Krótki postój na herbatę (tak! mieli bez problemu😀) i ruszam w kierunku rzeki Delaware.
Na most wjeżdżam jeszcze w New Jersey ale na drugim brzegu zaczyna się Pensylwania. Zmienia się też okolica. Teren robi się coraz bardziej falisty i zaczynają się pierwsze podjazdy. Na szczęście pogoda jest idealnie kolarska: trochę chmur, temperatura nie przekracza 30 stopni, a wiatru praktycznie nie czuję.
Teraz ostro dociskam, żeby dojechać do Filadelfii. Wjeżdżam do miasta od strony północnej i mina mi nieco rzednie. Ubogie domy, śmieci na chodnikach, grupki młodych ludzi przesiadujący na ulicy. Wygląda to kiepsko i nie czuję się zbyt bezpiecznie. Na szczęście po paru kilometrach dojeżdżam do centrum, gdzie jadę odwiedzić pomnik Rocky'ego Balboa i słynne schody, na których bokser szlifował kondycję. Pod pomnikiem małe zaskoczenie, jest kolejka chętnych do fotki pod pomnikiem, więc i ja muszę chwilę poczekać.
Potem jeszcze krótka przejażdżka po centrum i jadę do Bryn Mawr na spotkanie z Agą i Wojtkiem.
Po wyjeździe z Filadelfii droga znowu pnie się pod górę, ale ja zasuwam pełną mocą, bo wiem że już za chwilkę będę w domu. No i rzeczywiście. 15 kilometrów z centrum zrobiłem błyskawicznie i podjeżdżam pod dom, gdzie... czeka na mnie prawdziwa niespodzianka. Alex i Inka przygotowali dla mnie specjalne powitanie. Wow! Ale to miłe 😍
Po powitaniach przychodzi pora na konkrety. Jeszcze przed wyjazdem poprosiłem Agę, żeby kupiła mi gaz pieprzowy i specjalny sygnał dźwiękowy do odstraszania psów. Obydwa produkty już na mnie czekają. No i jest też nowiutki telefon, który moi gospodarze załatwili dla mnie w amerykańskim T-Mobile. Aga okazała się mistrzem negocjacji, bo telefon wyszedł za darmo i zapłaciłem tylko za korzystanie z sieci na czas mojego pobytu w USA. A więc nowy telefon będzie teraz moim mobilnym hot spotem, no i mam przy okazji amerykański numer do lokalnych rozmów.
A teraz już czas na przyjemności. Najpierw lody, po których Wojtek odpala grilla i jemy fantastyczne burgery z bizona. Potem siedzimy jeszcze długo w nocy i gadamy o życiu tu i w Polsce. Ale w końcu trzeba iść spać, bo jutro szykuje się ciężki dzień. Mają być ostre podjazdy a prognoza zapowiada ulewne deszcze.
Comments