top of page
  • notojade

Z Wrocławia do Budapesztu? - czemu nie!

Zaktualizowano: 15 gru 2018

Jeżeli kochasz rowerowe wędrówki – to nie ma nic bardziej ekscytującego niż wymyślanie przyszłych podróży. Ileż takich wypraw wymyśla się samo na treningu, przed snem czy w samochodzie. Potem w ruch idą mapy google, sprawdzanie przewyższeń, noclegów, dojazdów, pogody. Mam takich pomysłów na pęczki i jeden z nich udało mi się zrealizować latem tego roku. Zapraszam Was na pierwszą część mojej przygody z Wrocławia do Budapesztu!


Założenia było proste: start na rowerze z domu, czasu niezbyt dużo - maksymalnie 5-6 dni, budżet skromny bo wyjazd nie był planowany. Z banku pomysłów wyciągam dawno planowany przejazd Donauradweg czyli Naddunajską Drogą Rowerową. Całej nie zrobię, ale pojadę przez Kłodzko i Brno do Wiednia a stamtąd naddunajską trasą do Bratysławy i Budapesztu. Rowerem pojadę tylko w jedną stronę.


Powrót autobusem. Noclegi będę jak zwykle rezerwować na bieżąco przez booking.com i airbnb. Na dobry początek zamawiam pierwsze spanie w Czechach zaraz za przejściem granicznym w Boboszowie.


Koniec roku szkolnego, dzieciaki na wakacjach, pogoda na najbliższe dni zapowiada się znakomicie, zgoda mojej lepszej połowy jest ;) a rower po izraelskiej wyprawie przeserwisowany i gotowy do drogi.

Można ruszać :)


Sprzęt

Wyposażenie będzie prawie identyczne jak to używane w Izraelu.


Piękna Kotlina Kłodzka


Wprowadzam dwie modyfikacje: zamast camelbaka biorę dwa duże bidony 0,75 a na kierownicy lądują DWIE lampy, z tego jedna to potężny Knogg. Już nigdy nie pojadę po ciemku bez dobrego oświetlenia. Reszta klasycznie: rower Rose, opony Rubaix, dętki Michelin, bikepackingowa torba podsiodłowa Blackburn, sakwa pod ramę tej samej

firmy i mała torebka Rosewheel na górę ramy.


Ciuchy też według izraelskiej recepty: dwa kolarskie komplety krótkich spodenek i koszulek ze skarpetkami, para rękawiczek, buff, bluza z długim rękawem, kamizelka, owiewka na deszcz i komplet cywilnych ciuchów, w których wrócę z Budapesztu. Zestaw kosmetyczny i serwisowy minimalny.


Wszystko mieści się bez trudu z torbach. Można ruszać.


Sobota - przez Dolny Śląsk i Kotlinę Kłodzką do Czech


Teraz to co w całej wyprawie najprzyjemniejsze: wstaję rano, jem śniadanie i wsiadam na rower :) Jest w tym mega frajda – ruszasz sobie z domu i wiesz, że kolejne noclegi będą coraz dalej. Plan na pierwszy dzień jest prosty – przejechać przez cały Dolny Śląsk i dotrzeć na nocleg do Czech.



Pogoda jest doskonała, wiatr lekko pomaga, więc kilometry nawijają się same. Najpierw przejazd przez cały Wrocław co zajmuję prawie godzinę, po kolejnej godzinie Kobierzyce i już za chwilę Łagiewniki. Na pierwszy popas zatrzymuję się w Niemczy. Uroczy rynek i wygodne ławeczki zachęcają do odpoczynku. Ale ja chcę i muszę jechać dalej, więc po chwili ruszam i wracam na główną trasę. Ruch na ósemce na szczęście niezbyt uciążliwy – w końcu jest sobota :)


Nie odmawiam sobie frajdy i dokładając nieco przejeżdżam przez centrum Ząbkowic. Ładnie tu, ale lecę dalej. Potem trochę wspinaczki koło Barda i po szybkim zjeździe docieram do Kłodzka. Teraz obwodnica i kierunek Czechy.



Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem: nie pada, asfalt ok, aut nie jest zbyt dużo. W Międzylesiu robię ostatnie polskie zakupy (jest sobota po południu i nie wiem jak będzie u naszych południowych sąsiadów). Przy okazji zajeżdżam na obiad do zajazdu. W środku wesele, ale dla przemiłej obsługi i weselników nie ma problemu: rosół, schabowy, ziemniaki i surówka lądują po chwili na moim stole.


Kulinarne szczęście na wyprawie wygląda tak :) Prawdziwy kolarz weselnik!
Kulinarne szczęście na wyprawie wygląda tak :) Prawdziwy kolarz weselnik!

Kwadrans później jestem już na rowerze i jadę do Boboszowa, żeby przekroczyć polsko-czeską granicę.


Pierwszy dzień i pierwsza granica przekroczona

Potem jeszcze kilka kilometrów po czeskich asfaltach i melduję się w Hospodzie u Valenty w Cervenej Vodzie. Pokój skromny, ale tani ;) Jest czysto, ciepła woda i szybki internet.


Hospoda nie jest może zbyt wypasiona, ale jest czysto i miło

Teraz szybka kolacja i spanie, bo plan na jutro jest naprawdę ambitny. Chcę przejechać całe Czechy i Morawy żeby zanocować przy granicy z Austrią.


Kolacja :) Jestem żarłokiem - to fakt, ale jedzenie na wyprawach to ogromna frajda. Wszystko smakuje najlepiej! Też tak macie? ;)

Podsumowanie dnia: 148 km, 1300 m przewyższeń, średnia prędkość 22 km/h.

bottom of page