Dotarłem dzisiaj do Coober Pedy, malutkiego miasteczka zagubionego gdzieś na pustyni w Australii Południowej.
Powstało tylko dlatego, że sto lat temu znaleziono tu opale. Cały teren wokół miasta jest podziurawiony szybami, z których wydobywa się te szlachetne kamienie. I całe życie tej miesciny krąży wokół opali.
Ponieważ klimat Coober Pedy jest bardzo gorący, mieszkańcy postanowili zamieszkać pod ziemią, gdzie jest znacznie chłodniej. W ten sposób powstały domy w wykutych w skale jaskiniach. Ja też śpię w takiej grocie. To niesamowite, że pomimo upału na dworze, w pokoju panuje miły chłód.
Niestety jazda była dzisiaj wyjątkowo ciężka. 150 kilometrów pod wiatr mocno mnie zmęczyło. Po drodze było jednak kilka atrakcji. Rano prawie przejechałem węża😎, potem mijały mnie samochody napędzane energią słoneczną. Te wehikuły jadą moją trasą, tyle że w drugą stronę: z Adelajdy do Darwin.
A przed samym Coober Pedy spotkałem samotnego biegacza. To Pat Farmer, były australijski parlamentarzysta, który biegnie 14400 km wokół Australii, żeby pomóc Aborygenom w ich walce o możliwość wpływania na losy kraju.
Comments