Dzisiejszy etap z Mataranki do Larrimah dostarczył mi wielu niespodziewanych wrażeń. Przekonałem się, że im dalej wgłąb kontynentu, tym bardziej egzotycznie. I na pewno nie mogę się tu nudzić 😎
Na parkingu gdzieś pośrodku niczego spotkałem dzisiaj Marvina - starszego pana, który od kilku lat podrożuje po Australii. Jeździ dużym Jeepem Wranglerem, w którym też śpi. I wyjaśnił mi, że to dla niego najlepszy sposób na życie. I naprawdę wyglądał na szczęśliwego🙂
Dojechałem dziś do Larrimah, które ma tylko 11 mieszkańców i hotel z pubem, który ma barwną historię. Poprzedni właściciel miewał tu wielu dziwnych gości, jeden z jego stałych klientów zaginął bez śladu, a czas przy piciu piwa umilały trzy krokodyle. Dziś są tu już nowi właściciele, ale atmosfera lekkiego szaleństwa została. No i uchował się jeden krokodyl, z którym miałem okazję się poznać. Na szczęście był bardzo grzeczny😎
Lokalsi robią tu jeszcze jedną dziwną rzecz. Ubierają przydrożne kopce termitów w różne czapki, koszulki i sukienki. Myślałem, że to może jakiś zwyczaj religijny albo magiczny rytuał. Kiedy zapytałem, powiedzieli mi, że robią to z nudów i dla zabawy🤣
留言